sobota, 24 października 2015

Trup w szafie

Dokonywałam już wielu zmian w swoim życiu. Wszystkie były ekstremalne, z dnia na dzień. Zmieniałam wszystko i wszystko mi się udawało. Wyjechałam na drugi koniec świata, pakując się do jednej walizki. Nauczyłam się jednego z najtrudniejszych języków na świecie. Przeczytałam Trylogię i biografie wielkich ludzi. Zwiedziłam najważniejsze wystawy, skoczyłam ze spadochronem, pokonałam lęki i zjadłam robaki w panierce.


A w rzeczywistości nie zrobiłam nic. Mistrzostwo prokrastynacji, z mocnym postanowieniem poprawy, więc i z rozgrzeszeniem od razu. Spokój na kolejne 4 tygodnie. Wokół tyle kobiet - mądrych, pięknych i utalentowanych. Z pasją. I obok ja. Już nie chodzę do kina. Już nie chodzę do Zachęty. Z wózkiem chodzę.


I co? Kolejny raz zaczynam od nowa? Kolejna rewolucja? Przecież to już było. Już dwa razy zakładałam blog. Już dwa razy zapominałam o pisaniu. Więc dlaczego teraz? Zaczęło się od zwykłego parowego mopa. Po co mi mop, skoro mam niepoukładane w szafkach? Po co układać w szafkach, skoro mam tam ubrania, w których nie chodziłam od kilku lat? Ale po co wyrzucać te ubrania, skoro na pewno schudnę? Ja? Mam schudnąć? Przecież czeka mnie druga ciąża, potem długie karmienie piersią. Właśnie, ciąża, po co mam wracać do pracy? Jaka praca? To ja nie pracuję? Jestem domowym managerem porządku, konserwatorem powierzchni płaskich, lekarzem, piekarzem, kucharzem, utrzymanką. Jestem fabryką ludzi. Ja chcę kolejny raz coś zmienić? Serio? Uporządkować 100 GB zdjęć? Dziesiątki folderów podpisanych „Ważne”, „Bardzo ważne”, „Bieżące”, „Do zapamiętania”, „Otwórz mnie”, „Nie dotykać!”? Miliony plików mp3? Przepisy? Torebki z przyprawami? Pudełka z butami? Torby z ubraniami? Szuflady z badaniami? Pudełka z  listami, uczuciami, emocjami, wkurwieniami i żalami? 


Gdyby tak znów więcej czasu poświęcić na czytanie, uczuć pielęgnowanie, talentów rozwijanie, radosnych leków na pomoc łykanie? Wyłączyć wszystkie dźwięki, nastawić odbiornik na siebie, żeby w końcu cokolwiek z tego bałaganu zrozumieć? Zrobić coś bez udawania? Nie, że trzeba, tylko z chcenia. Wąchać wieczorem zimne powietrze i przypominać sobie Chwile. W końcu uprawiać seks na luzie, swobodnie, przy muzyce? Nie patrzeć w kalendarz? Wyjechać? Co zrobić z tym uczuciem, kiedy niby masz wszystko, a jednak czegoś ci tak bardzo brakuje?


Gotuję obiad, słucham Stinga, kołyszę biodrami. Nikt nie wie, że w środku płaczę. W szafkach ciągle bałagan, w szufladach ciągle bałagan. Od ilu już lat? Co za, kurwa, banał. To wszystko jest tak żałosne. I nie ma to jak nastawienie.


Ja nie wiem, co mi jeszcze z tej szafy wylezie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz